Wśród osób działających pod szyldem inicjatywy „Chcemy całego życia” sporo jest takich, dla których życie z autyzmem jest codziennością. Pamiętając, że kwiecień jest Miesiącem Świadomości Autyzmu – oprócz działań, które widzicie na naszej Facebookowej stronie (tu – aktywny link) – postaraliśmy się też odpowiedzieć na pytania: jakiego wsparcia potrzebujemy na co dzień, czego najbardziej chcielibyśmy dla siebie, naszych dzieci, rodzin – jakich zmian, rozwiązań z punktu widzenia naszych potrzeb, co po pierwsze trzeba zrobić dla szerzenia świadomości autyzmu.
Nasze sytuacje są bardzo różne. Jednak marzenia okazują się bardzo podobne… Prosimy, przeczytajcie.
Zebrała i opracowała Dorota Próchniewicz.
Bożena Chrostowska
Animatorka społeczna, pedagożka, trenerka. Mama dwóch wspaniałych dorosłych mężczyzn, w tym jednego z ZA.
Jako rodzic studenta ze spektrum – pozwolę sobie, parafrazując słowa pewnej piosenki – marzeń na jutro trochę namarzyć… Zatem na tu i teraz marzy mi się, by rodzice studentów, którzy potrzebują wsparcia w procesie edukacyjnym nie musieli być rzecznikami swych dorosłych dzieci, bo nikt na uczelni nie wie „o co chodzi z tym autyzmem”. By studenci z ASD mogli, przy wsparciu mentorów rozwijać swe uzdolnienia i pasje. By uczelnie prześcigały się w pomysłach, jak zachęcić ich do studiowania. By Biura Karier realnie pomagały kształtować kariery autystycznych studentów z wykorzystaniem mocnych stron, a pracodawcy niecierpliwili się, oczekując na możliwość zatrudnienia fachowców. By uczelnie dostrzegły swoją rolę w kształtowaniu idei samorzecznictwa. I have a dream…!
Żeby nie było, że jestem tylko marzycielką, dodam, że na uczelni, gdzie pracuję (UWM w Olsztynie) zaczęłam, we współpracy z różnymi podmiotami i za aprobatą władz, prowadzić działania świadomościowe. Na UWM od 5 lat obchodzony jest Światowy Miesiąc Wiedzy na Temat Autyzmu, realizowane, są szkolenia dla kadry uniwersyteckiej. Od tego roku akademickiego (październik 2017) pełnię funkcję Koordynatora ds. wsparcia studentów z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, współpracuję ze studentami i nawet udało nam się założyć grupę, która ma wiele pomysłów na wspólne działania.
Ania Duniewicz
Mama neurowyjątkowego Krzysia. Tłumaczka, lektorka. Opiekunka centrum „Chcemy całego życia!” na IX Kongresie Kobiet, po którym zrodziła się nasza inicjatywa. (I już szykuje kolejne wydarzenia na kolejnym kongresie, 16 i 17 czerwca w Łodzi)
Czego bym chciała dla ludzi ze spektrum autyzmu? Dla niskofunkcjonujących osób z autyzmem i ich rodzin – żeby nie musiały bać się przyszłości. Po skończeniu edukacji – dalszej terapii i rehabilitacji w małych środowiskowych domach samopomocy, dostosowanych do ich potrzeb. Dla wszystkich osób ze spektrum – społecznej akceptacji dla inności. Żeby dzieciaków ze spektrum nie tresować, nie łamać, nie wpychać na siłę w gorset społecznych oczekiwań. W Polsce ludziom ze spektrum autyzmu i ich bliskim żyłoby się o wiele łatwiej, gdybyśmy jako społeczeństwo odrobili lekcję z neuroróżnorodności.
Chciałabym, żebyśmy posiedli umiejętność dostrzegania mocnych stron osób ze spektrum autyzmu, a nie skupiali się na ich deficytach. Żebyśmy okazywali im radość i dumę z tego, co potrafią, by w ten sposób wzmacniać w nich poczucie własnej wartości. Byśmy potrafili podążać za nimi i po prostu z nimi być, zamiast stale zmuszać tych ludzi do podporządkowania się naszym regułom gry. I powstrzymywali się od komentowania, zwłaszcza w ich obecności, ich słabych stron.
Czego najbardziej chciałabym dla Krzysia? Żeby był szczęśliwy i dał sobie radę w życiu, kiedy nas zabraknie. Żeby miał przyjaciół, pozwolił ludziom się oswoić i pokochać. Czego jeszcze? Fajnej, mądrej, integracyjnej szkoły (najlepiej – demokratycznej), a potem możliwości rozwoju przez całe życie. Żeby przestał się bać nowych miejsc i nowych ludzi. Żeby nie trzymał się mnie kurczowo w piętrowych budynkach z obawy, że spadnie w dół, ani nie panikował na widok „nowych podłóg”. Żeby nie bał się iść do teatru, bo będzie głośno. Żeby zjadł kiedyś inny owoc niż obrane ze skórki jabłko. Żeby pozwolił się zbadać u lekarza. Żeby poszedł z innymi dziećmi na podwórko.
Czasem uśmiecham się na myśl, że nasz syn jest neurowyjątkowy. Może nie do końca potrafi się sam ubrać, ale dodaje, odejmuje i mnoży jak trzecioklasista. I który pięcioipółlatek kochałby mamę jak trylion?
Jan Gawroński
12-letnia osoba z autyzmem
Chciałbym, żeby kolej była przyjazna sensorycznie. Kolej miejska, autobus, tramwaj, kolej podmiejska, kolej międzynarodowa.
Chciałbym żeby ludzie nie podchodzili za blisko. Chciałbym, żeby byli wyrozumiali w długich kolejkach do kasy.
Robię również kampanię z Franiem Kossowskim, która dotyczy za głośnych dzwonków w szkole. Planujemy włączyć w to Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Iwona Kapturzak
Mama 10-letniego Franka z autyzmem i padaczką oraz neurotypowego 6-letniego Bartka i mama na etacie. Zaangażowana w inicjatywy środowisk osób niepełnosprawnych. Osoba, która z wielką energią i pomysłami, które od razu wciela w życie.
Dla siebie chcę wytchnienia, spokoju. Czasu na wyjście z domu. Chcę móc na przykład ze dwa razy w tygodniu pójść na ćwiczenia – muszę mieć kondycję, by doganiać 10-latka, który potrafi w sekundę wyrwać się opiekunowi i biec przed siebie.
Chcę móc jak najdłużej pracować zawodowo, bo ten tak potrzebny spokój łapię właśnie dzięki pracy. Idę tam, by w „normalnym” świecie być traktowana jak pełnowartościowy, przydatny człowiek. Chcę zmian prawnych, które dadzą rodzicom możliwość dorobienia do świadczenia pielęgnacyjnego (regres czy dorastanie syna mogą mnie zmusić do korzystania z niego). Chcę pozostania na rynku pracy, nawet w ograniczonym zakresie, bo praca nie pozwala na wykluczenie w obszarach społeczno-ekonomiczno-zdrowotno-towarzysko-budżetowo-psychoogicznych…
Dziecku chcę zapewnić, mam nadzieję – z pomocą państwowych narzędzi systemowych – dorosłość przyszłość poza domem i sfrustrowanymi, wyczerpanymi rodzicami. W miejscu dobrym , bezpiecznym, zapewniającym pracę na miarę możliwości i zajęcia, potrzebne do utrzymania nabytych umiejętności. Jak powiedziała jedna z matek na Kongresie Kobiet w 2017 – jako matka osoby z autyzmem chcę być kiedyś na zasłużonej emeryturze.
Szerzenie świadomości autyzmu trzeba przenieść na grunt pracy u podstaw. W każdej szkole dzieci powinny być uwrażliwiane na odmienności, informowane na czym one polegają (lekcje akceptacji). Jednorazowe kampanie są potrzebne, ale świadomość społeczną trzeba „wykuwać” w najbliższym otoczeniu, „przeorać” dużą liczbą powtórzeń. Aż zadziała.
Agnieszka Kossowska
Mama niepełnosprawnego Franka i Natalii. Humanistka, językoznawca. Autorka książki „Duże sprawy w małych głowach”, z niesamowitą energią działa na rzecz edukacji włączającej.
Myśląc o naszej rodzinie, chciałabym przede wszystkim zrozumienia w każdej sferze życia.
Marzę o zrozumieniu dla nas, rodziców Franka – dla naszego zmęczenia, bo nie jesteśmy robotami, nie mamy bonusowych doładowań energetycznych ani dłuższej doby. Marzę, by nie być traktowana jak roszczeniowy rodzic, który wymyśla sobie przysłowiowe „cuda na kiju” dla „dzieciaka, z którego i tak nic nie będzie”.
Marzę, by już nigdy nie trafiać na „specjalistów”, dla których niepełnosprawność jest li tylko sposobem na biznes, a etyka zawodowa to zagadnienie równie egzotyczne jak zwyczaje ludów Afryki Południowej. Marzę o kompleksowej opiece specjalistycznej, holistycznym spojrzeniu na człowieka niepełnosprawnego i jego rodzinę (rodzeństwo osób niepełnosprawnych i ich emocjonalne potrzeby są kompletnie niedostrzegane przez system).
Marzę o edukacji dostosowanej do rzeczywistych potrzeb i możliwości mojego dziecka, marzę aby mój syn nie był królikiem doświadczalnym dla kolejnych ekip politycznych, wprowadzających w kaskaderskim tempie „dobre zmiany”. Marzę o edukacji przyjaznej, w której dostrzegane będą mocne strony mojego dziecka, by właśnie na nich budować jego przyszłość i samodzielność.
Chciałabym, aby system nie wpychał go w szufladki normatywne, nie dążył do wyplucia ze sztancy edukacyjnej gotowego produktu, który wymyślili sobie ważni urzędnicy, lecz by ów system i ludzie w nim pracujący dali mojemu dziecku realną szansę na szczęśliwe, zdrowe życie. Bo tak naprawdę najbardziej bym chciała, jak każdy zwyczajny rodzic dla swojego dziecka, by było ono w życiu szczęśliwe, aby spotkani na jego drodze ludzie nie pokaleczyli go i nie zniszczyli.
Chcę, aby dorosłym osobom z niepełnosprawnościami w naszym kraju wreszcie zapewniono godną opiekę. Marzę o tym także z myślą o starszej córce – nie chcę, aby w przyszłości, gdy nas już zabraknie, zmuszona była do układania sobie życia, kierując się potrzebami niepełnosprawnego brata. A na teraz, na wczoraj… marzę o wolnym weekendzie dla siebie i męża – bez dzieci, gdzieś w głębokim lesie, bez telefonów, internetów i ludzi. I tylko ciiisza wokół.
Joanna Ławicka
Pedagożka specjalna, doktor nauk społecznych w zakresie pedagogiki. Prezeska zarządu Fundacji Prodeste. Autorka książki „Nie jestem kosmitą. Mam zespół Aspergera”, która stała się obowiązkową lekturą dla osób z ASD, i w której przyznaje się, że sama ma ten zespół. Działa na rzecz rozwoju turystyki i kultury, wychowuje trzy córki.
Najbardziej chciałabym, żeby upowszechniło się rozumienie specyfiki rozwoju dziecka/osoby ze spektrum. Żeby do świadomości ludzi przedarł się fakt, że spektrum autyzmu jest inną, całkowicie odmienną ścieżką rozwojową, która pociąga za sobą określone, funkcjonalne konsekwencje, że nie chodzi tu o uszkodzony rozwój typowego człowieka. Chciałabym, żeby osoby ze spektrum autyzmu i ich rodziny otrzymywały szerokie wsparcie, a nie tylko terapię. Autyzmu nie można wyleczyć, ani w ogóle leczyć, lecz można dziecku/osobie dostarczyć narzędzia, które pozwolą jej lepiej odnaleźć się w rzeczywistości osób typowych. Chciałabym, żeby osoby z autyzmem miały nieograniczony dostęp do alternatywnych i wspomagających sposobów komunikowania się oraz alternatywnych ścieżek i pomocy edukacyjnych. Kompatybilnych z potrzebami percepcyjnymi i stylem myślenia człowieka ze spektrum. Chciałabym, żeby ludzie dookoła nauczyli się, że specyficzne okazywanie emocji ludzi ze spektrum nie jest czymś, co należy eliminować jako zachowania zakłócające, lecz czymś, co należy wykorzystać, by osoba ze spektrum mogła rozwijać swoją emocjonalność i tożsamość oraz… budować skuteczne więzi i relacje z otoczeniem. W zdrowiu emocjonalnym.
Chciałabym, żeby za 20 lat odsetek ludzi z ciężką depresją, czy podejmujących próby samobójcze wśród osób z autyzmem był taki sam jak w populacji ogólnej, gdyż obecnie jest wielokrotnie wyższy. Mam nadzieję, że współczesne dzieci z autyzmem będą mogły uniknąć tego losu w dorosłości.
Sylwia Mądra
Mama Janka (12 lat) z autyzmem i milionem innych zalet. Menadżerka Zasobów Ludzkich – zawodowo, projektowo i hobbistycznie. Zjechała Polskę wszerz i wzdłuż, prowadząc warsztaty dla rodziców. Pomaga, interweniuje społecznie wszędzie tam, gdzie łamane są prawa osób z niepełnosprawnościami i członków ich rodzin.
Dla siebie chciałabym spokoju, kiedy myślę o jutrze Janka. Takim beze mnie. To trudne myśli, ale konfrontacja z nimi jest silną motywacją do działania na rzecz poprawy jakości życia osób ze spektrum autyzmu. Marzę o takim systemie wsparcia dla dorosłych, który elastycznie zaspokoi ich różnorodne potrzeby, da poczucie bezpieczeństwa i możliwości rozwoju.
Dziś czuję się jak menadżer w życiu z niepełnosprawnością: planuję, organizuję, budżetuję, gwarantuję, inicjuję, decyduję, biorę odpowiedzialność i zawsze MUSZĘ. To męczące, zwłaszcza na długim dystansie. 12 lat takiego sprintu sprawia, że mam emocjonalne zakwasy, tony nieprzepracowanej frustracji z powodu systemowych dziur i własnej bezsilności. Dlatego tak bardzo chciałabym tego wspomnianego spokoju w myślach. Marzę o sytuacji, w której system powie mi: „Pani Sylwio, proszę sobie usiąść i odpocząć. My zajmiemy się resztą.”
A póki co wita mnie codzienność, w której rodzice niesamodzielnych dzieci biją się na noże z systemem orzecznictwa, zmuszeni wiele razy udowadniać niepełnosprawność swoich dzieci, by mieć jakiekolwiek wsparcie od państwa. Dramat tym większy, gdy dotyczy niepełnosprawności niewidocznej – takiej jak zaburzenia ze spektrum autyzmu.
Wszystkim nam trzeba spokoju w myślach. Pewności, że jak pójdziemy po pomoc systemową, nikt nie zrobi z nas przestępców gospodarczych czyhających na każdą złotówkę od państwa.
Czego chciałabym dla Janka? Uśmiecham się w myślach, bo mój syn ma potężnego farta w tym swoim życiu z wyzwaniami. Zwyczajnie ma szczęście do miejsc, do ludzi z pasją, dzięki którym rozwija się i funkcjonuje całkiem fajnie. Chciałabym, aby tak zawsze było – dobrzy ludzie blisko i miejsca, w których czułby się akceptowany i spełniony.
Izabela Piotrowska
Mama Staśka i Franka, żona Maćka. Pedagożka specjalna, neurologopedka, organizatorka fantastycznego Dnia Świadomości Autyzmu we Włocławku.
Z mojego punktu widzenia, kiedy obserwuję, zarówno rodziców dzieci ze spektrum, jak i z system szkolnictwa chciałabym najbardziej, aby istniała lepsza komunikacja pomiędzy szkołą a rodzicem, terapia dopasowana do możliwości ucznia ze spektrum, zagwarantowane było i uczniowi, i jego rodzinie poczucie bezpieczeństwa. Chodzi o stworzenie na terenie placówki takich warunków, aby uczeń czuł się tu swobodnie, bezpiecznie, by nabywał umiejętności przydatne mu w życiu, w różnych sytuacjach społecznych.
Znam wielu rodziców i wiem, że chcą dla swoich dzieci normalnego życia, dlatego tak ważne jest aby wskazywać, podpowiadać im pewne rozwiązania, czasami pchać do przodu. Dla dzieciaków ważne jest, aby czuły się akceptowane, zarówno przez rówieśników, jak i najbliższe otoczenie – w szkole, w rodzinie.
Marzy mi się, żeby świadomość społeczeństwa na temat spektrum autyzmu wzrastała mądrze, bez stereotypów, bez wprowadzania niepotrzebnych, mylnych informacji do mediów. Żeby to przede wszystkim self-adwokaci (z poparciem specjalistów ) mogli wypowiadać się sami na swój temat.
Mariusz Podedworny
Tata wyjątkowego Janka z autyzmem. Z zamiłowania grafik komputerowy, muzyk i speedcuber, pracuje jako projektant wnętrz. Jego działalność społeczna obejmuje „milion” spraw, w tym m.in. prowadzenie warsztatów dla ojców dzieci z niepełnosprawnościami
Dla mnie najbardziej istotne jest to, aby po ukończeniu szkoły moje dziecko nie przestawało istnieć dla systemu, aby dano mu szansę na rozwój osobisty, na pokazanie światu swoich możliwości i ukrytych talentów. W pierwszej kolejności zmianie powinien ulec (a właściwie powstać) system wsparcia dla dorosłych osób ze spektrum. Mam na myśli zarówno nisko- , jak i wysokofunkcjonujących. Miałoby to niewątpliwie znaczący wpływ na podnoszenie świadomości autyzmu w społeczeństwa. Bo czy jest coś lepszego od nauki aniżeli praktyka? W tym wypadku codzienna współpraca z osobami ze spektrum. Ubolewam też mocno nad tym, że o to, co jest dla nich dobre, nikt tak naprawdę nie pyta osób niepełnosprawnych: jakie mają marzenia, co chcieliby robić, jak powinna wyglądać pomoc do nich skierowana, czego oczekują od życia. Kto ma wiedzieć to lepiej od nich? Nie myśli się też o rodzicach, najbliższej rodzinie. Ja akurat uważam się za silną psychicznie osobę, ale w swoim życiu niejedno widziałem. Wiem, jak bardzo potrzebny jest szeroko rozumiany system wsparcia dla rodzin osób ze spektrum. Kolejna sprawa to dostęp do bezpłatnej, prowadzonej na bardzo wysokim poziomie terapii, uszytej na miarę. Można tę listę rozbudować jeszcze bardziej, ale gdy udałoby się osiągnąć choć tyle to niewątpliwie wszystkim żyłoby się lepiej.
Dorota Próchniewicz
Mama dorosłego Piotra z autyzmem. Pedagożka, dziennikarka.
Mój syn, jak na osobę tak zwaną niskofunkcjonującą (pamiętajmy: to nie kategoria diagnostyczna, jedynie określenie, które jakoś tam ułatwia komunikację) – radzi sobie naprawdę dobrze. Po 20 latach terapii. Żyjąc w przyjaznym, na miarę możliwości świadomym otoczeniu. Stworzonym przez jego najbliższych…
Autyzm diagnozuje się na świecie dopiero od 30 lat, wciąż nie znamy jego przyczyn. Wiemy jednak na pewno, że wyleczyć się go nie da. Trzeba szukać form przystosowania, wydobycia potencjału oraz ulżenia w cierpieniu – tam, gdzie nasilone objawy, sprzężone niepełnosprawności bez wątpienia je powodują. Życzę osobom z autyzmem, rodzicom, rodzinom, by od początku drogi mieli dostęp do wsparcia, szytego na indywidualną miarę. Do terapii, elastycznie dopasowujących się do regresów, progresów i stagnacji, które będą towarzyszyły „naszemu autyzmowi” całe życie. Tego dzisiaj brakuje. Rodzice przechodzą piekło, błądząc po omacku, a dzieci, które przecież z czasem dorastają stają się ofiarami zaniedbań, ignorancji (w tym – szkół, sposobu kształcenia terapeutów, decydentów, tworzących politykę społeczną). Ze względu, że autyzm jest dość „młodym” problemem, jesteśmy w pewnym stopniu skazani na eksperymenty, w terapii, opiece, pracy, pomocy socjalnej. Bądźmy na tyle świadomi, by własnym rozumem wyznaczać granice tych eksperymentów. Może kiedyś wyznaczy je system. Gdy będziemy się tego nieustająco, coraz głośniej i pewniej domagać. Jakże byłoby cudownie, gdyby rodzice, tacy jak ja, mieli prawdziwe całe życie, nie tylko „potencjalne”, warując dniem i nocą przy swoich dzieciach, by miały wszystko, co tylko potrafimy im dać. A nie jesteśmy ani wszechmocni, ani nieomylni.
Spektrum autyzmu to wielki archipelag, tysiące przypadków, które czasem łączą podobieństwa. Obyśmy – my ludzie, związani ze spektrum, czy to diagnozą dzieci, czy własną, czy też oferując wsparcie – z tych naszych wysepek, położonych w środku czy może bliżej krańca potrafili dostrzegać całość. Wtedy łatwiej nam będzie wyjść do świata z adekwatnym przekazem.
Jesteśmy częścią społeczeństwa, które niestety nie jest specjalnie otwarte na różnorodność, tonie w stereotypach, dotyczących podejścia do samodzielności osób z niepełnosprawnościami, od dziesiątek lat nie ma pomysłu konsekwentną, nowoczesną politykę społeczną. Być świadomym, to też pamiętać, że jesteśmy wypadkową tych stereotypów. I być otwartym na zmiany.
Rodzic nastolatka z autyzmem
Prosi o anonimowość, bo jego dziecko „wychodzi” z widocznych objawów, jest więc na etapie pozostawienia go z decyzją, co, czy i kiedy mówić.
Moje dziecko nie ma już potrzeb „autystycznych”. Te, które ma, mieszczą się w tworzeniu środowiska przyjaznego dla wszystkich, czyli właśnie włączającego. Takiego, gdzie każdy może być troszeczkę inny, nie tylko pod kątem autyzmu czy cech typowo autystycznych. Krótko mówiąc – jest spora grupa osób, rodzin, którzy są po „lekkiej” stronie spektrum i potrzebują jedynie (!) nauczycieli, którzy są bardziej otwarci na rozmowę i dialog, większej czujności na potencjalne sytuacje konfliktowe — przede wszystkim w ramach relacji rówieśniczych, więcej prac grupowych i integrujących w ramach grupy rówieśniczej. Tylko tyle i aż tyle. Nie ma potrzeby, by tego typu działania odbywały się pod szyldem autyzmu, bo dotyczą w zasadzie wszelkiej „inności”, związanej z np. z ubóstwem, różnicami etnicznymi. Trzeba wręcz uważać, by nie wprowadzać działań, utrwalających typowe dla grupy rówieśniczej tendencje do wykluczania innych i robienia z nich kozłów ofiarnych.
Agnieszka Warszawa
Self-adwokat w przestrzeni autyzmu, osoba z zespołem Aspergera
Co byłoby dla mnie komfortowe? Zrozumienie, akceptacja. Bezwarunkowe i ponadczasowe. Nie utopijne. Realne, zdroworozsądkowe, przyszłościowe. Z poszanowaniem prawa do odmienności.
- Chcę zaakceptowania faktu, że np. w przypadku interakcji społecznych, komfortowo czuję się w kontakcie jeden-do-jednego. Mam mutyzm wybiórczy. Nie jestem nieśmiała. Nie chcę słyszeć, że „ładnie/dobrze mówię”, bo w ogóle mówię. Chcę pokazać swobodę wypowiedzi i to, na co naprawdę mnie stać, lecz na moich warunkach.
- Nie chcę masek, nie chcę ukrywać ewentualnych zachowań samostymulujących, natręctw. Nie chcę być osądzana przez taki pryzmat.
- Nie chcę spotykać ludzi nielojalnych, żądnych władzy, zakompleksionych manipulantów – nie chcę być od nich zależna. Nie chcę być traktowana z góry.
- Chcę świadomości, że jeżeli czegoś nie werbalizuję, to nie znaczy, że nie myślę i że nie mam nic do powiedzenia.
- Nie chcę patrzeć, jak szerzą się ignorancja i atawistyczne instynkty. Chcę wpływać na rozszerzenie społecznego światopoglądu.
- Chcę wyraźnych instrukcji lub wyjaśnień dotyczących tego, czego się ode mnie oczekuje. Nie czytam między wierszami.
- Chcę czasu na przetworzenie, czasu na interpretację, czasu na odpowiedź, czasu na zaplanowanie, czasu na reakcję, czasu na myślenie, czasu na zrozumienie, czasu na zmianę, czasu na dostosowanie się. Lubię rozumieć bezwarunkowo i kompleksowo. Lecz konieczny jest mi do tego czas.
Nie dajmy sobie wmówić, że tylko nasza – ludzi z ASD – postawa i reakcje są niewłaściwe. Jeżeli bywają nieprawidłowe, to często przez okoliczności, środowisko, w którym żyjemy, ludzki osąd. Codzienność nie jest bezosobowa. Ma imiona i nazwiska. To ludzie ją tworzą. Bliżsi i dalsi, ale zawsze ludzie. I to oni, czyli też my jesteśmy często winni naszemu dyskomfortowi, poważniejszym zaburzeniom, deprywacji potrzeb, ale możemy też wspierać. Autyzm jest tak kolorowy i tak rozpięty w swoim spektrum, jak i neurotypowość, która może niedługo okazać się mityczna. Chcę, żebyśmy dali szansę niepowtarzalności, bo wtedy mogą otworzyć się szersze perspektywy, które na razie można sobie tylko próbować wyobrazić.
Małgorzata Wokacz-Zaborowska
Mama 7-letniego Michała z autyzmem. Lingwistka, doradca ds. Rozwoju w Instytucie Wspomagania Rozwoju Dziecka, ekspertka ds. stosunków międzynarodowych i bezpieczeństwa. Nasz kontakt na wysokich szczeblach władzy oraz na świecie 🙂
Moim największym marzeniem jest to, aby syn był szczęśliwym człowiekiem i miał wokół siebie życzliwych ludzi, w tym chociaż jednego prawdziwego przyjaciela. Chciałabym, by był samodzielny i odnalazł swoje miejsce na ziemi. Oczywiście, do końca życia będziemy mu pomagać z całych sił. Dla siebie – chcę tego, by nigdy nie wyczerpały mi się pokłady energii i pomysłów, dla rodziny – radości z małych spraw, spokoju…
Dla wszystkich, których dotyczy temat autyzmu chcę prawdziwej edukacji włączającej, która – począwszy od przedszkoli, aż po uczelnie wyższe – da naszym dzieciakom szanse na naukę i rozwój w przyjaznym środowisku, na wydobycie ich potencjału, budowanie więzi. Potrzebne są gruntowne zmiany w systemie wsparcia socjalnego, na przykład w zakresie uelastycznienia możliwości podejmowania pracy przy jednoczesnym zachowaniu prawa do świadczenia pielęgnacyjnego, tak jak pokazujemy to w naszej pierwszej petycji.
Potrzeba dużej cierpliwości i mądrości, aby krok po kroku burzyć stereotypy i uprzedzenia, likwidować bariery w różnych obszarach, wzmacniać pozytywny wizerunek osób ze spektrum autyzmu i walczyć o poszanowanie ich praw. Aby poszerzać świadomości społeczną trzeba działań w wielu wymiarach – począwszy od najbliższego otoczenia, poprzez różne przestrzenie publiczne, aż po dotarcie do struktur władzy. Bardzo potrzebujemy głosu samorzeczników – ich opinie i oczekiwania mają ogromne znaczenie. Dla mnie osobiście są zawsze źródłem wiedzy i refleksji, autorefleksji. Potrzebujemy też większej solidarności i wzajemnej wrażliwości w samym środowisku osób z niepełnosprawnościami i ich rodziców, w tym w naszej społeczności osób z autyzmem i ich rodzin. Tak, abyśmy potrafili się nawzajem słuchać, rozumieć, szukać tego, co nas łączy. Tylko w taki sposób możemy budować solidne fundamenty dobrego systemu wsparcia, lepszy świat dla naszych dzieci.
Grzegorz Zalewski
Specjalista ds rynków kapitałowych, dziennikarz. Autor książki „Inne, ale nie gorsze. O dzieciach z autyzmem opowiadają rodzice”. Wydawca książek, dotyczących autyzmu, niepełnosprawności, odmienności, wykluczenia (seria Biała Plama).
Mówiąc o świadomości autyzmu, powinno się mówić szeroko – o świadomości.
O tym, że trzeba dać ludziom prawo do inności, bez względu na to, czy będą to długie włosy, zielone oczy, zaburzenie autystyczne, specyficzne zainteresowania, czy poruszanie się na wózku. Mam wrażenie, że gdzieś na etapie szkolnictwa zatraciliśmy zdolność nauczania o odmiennościach i prawie do nich. A to wiąże się z brakiem ciekawości, jak drugi człowiek odbiera świat, jak go przeżywa. Mówi się, że osoby z autyzmem mają problem z teorią umysłu, czyli umiejętnością wyobrażenia sobie stanu umysłu drugiego człowieka. Ale, gdy czasem słucham wypowiedzi różnych ludzi, zastanawiam się, czy to nie jest problem wielu osób spoza spektrum autystycznego. Brak wiedzy, brak świadomości powoduje z kolei strach. Strach przed innością, a równocześnie wyrażanie radykalnych opinii. Tak jakby świat był czarno-biały i zgody tylko z jedną wykładnią.
Dlatego z mojego punktu widzenia najważniejsza jest edukacja. Od najwcześniejszych lat. I pokazywanie różnorodności świata. W jednej z opinii o naszych książkach, Joanna Olech napisała, że wydajemy książki na różne „trędowate” tematy. To pokazuje, jak wielki jest strach przed tym co jest obok nas, ale wolelibyśmy tego nie zauważać.